niedziela, 5 lipca 2015

INFO

Kochani jak widzicie wróciłem tak jak obiecałem :)Przepraszam, iż rozdział jest krótki lecz to jedynie wstęp przed kolejnym. Ucieszyłem się gdy ujrzałem, że ktoś to jeszcze w ogóle czyta :) Jeśli chcecie to zapraszam was na mojego drugiego bloga, którego raczej założyłem ot tak dla siebie. Wiadomo, że miło jest jeśli ktoś czyta twoje wypociny i w ogóle. Historia opowiada o dwóch dziewczynach ( kocham Lea Michele i Dianne Agron) jeśli macie czas to wpadajcie:
http://we-seemed-like-a-good-idea-faberry.blogspot.com/p/trailer.html
Pozdrawiam :*

Chapter 5

Otwieram powoli oczy czując jak przez moje ciało przechodzą dreszcze. Zegar na stoliku wybija 5. Druga strona łóżka jest pusta. Wczoraj zraniłam Gale'a do żywego lecz trwanie w związku bez miłości zabiłoby nas oboje. Igrzyska mnie zniszczyły i już tylko Peeta może poskładać mnie w jedną całość.  Nikt oprócz Haymitcha nie wie co przeżyliśmy i co musieliśmy poświęcić aby przetrwać. Koszmary nigdy nie odejdą one zawsze będą wracały. Drżącymi dłońmi przecieram oczy po czym wstaje z łózka. Wolnymi krokami kieruję się w stronę kuchni.
- Gale co ty robisz ? - pytam widząc mojego męża
- Czekam na ciebie. Katniss kocham cię najbardziej na świecie i dobrze wiesz, że nie pozwolę ci odejść - spogląda na mnie a po jego policzkach spływają słone łzy. Doskonale wiem, iż mną manipuluje lecz nie mogę się powstrzymać. Powoli zbliżam się do niego, jedną dłoń kładę na jego policzku a drugą opieram na klatce piersiowej. Nasze usta złączają się w delikatnym pocałunku. Po kilku sekundach odpycham  bruneta z całej siły.
- Nie nie nie... - mamrocze jak opętana  - Gale odejdź błagam - jestem zbyt przerażona aby spojrzeć mu w oczy, nie umiem, nie mam już siły udawać - nie kocham cię - szepczę wbijając wzrok w podłogę
- Kotna proszę zakończmy tą dziecinadę. Wybaczę ci wszystko tylko przestań się wygłupiać kochanie - szorstki ton jego głosu dudni mi w uszach. Mam ochotę zwymiotować.
- Rozumiem, że się nie poddasz ? - pytam choć i tak znam odpowiedź na to pytanie.
- Nigdy skarbie - dłoń Gale'a delikatnie gładzi mój policzek a jego twarz wykrzywia się pod wpływem szerokiego uśmiechu. Jestem bezsilna.  Nie mam siły dłużej walczyć bynajmniej nie teraz.
                                                                                              ***

Wciskam zmarznięte dłonie do kieszeni kurtki i przyśpieszam kroku. Deszcz zacina coraz mocniej a uderzenia pioruna wydają się być coraz bliżej. Kolejny błysk przeszywa granatowe niebo a ja czuję jak moje serce podchodzi do gardła. Od ćwierćwiecza poskromienia nienawidzę burzy co więcej ja się jej po prostu boję. Każdy huk sprawia, iż mam wrażenie, że zaraz stanie się coś złego. Przymykam powieki starając się rozluźnić. W końcu docieram pod dobrze znany mi adres.  Drzwi są otwarte zupełnie jakby wiedział. Wchodzę do środka rozglądając się wokół lecz nigdzie nie widzę mojej ukochanej blond czupryny. Najciszej jak potrafię wślizguję się do jego sypialni.  Peeta leży pogrążony w niespokojnym śnie. Jego ciało lśni od potu a z jego ust raz po raz wydobywa się moje imię. Kładę się obok niego czule całując jego skroń.
- Peeta ? skarbie jestem przy tobie. Już dobrze, jesteś bezpieczny - szepcze prost do jego ucha.
- Katniss jednak przyszłaś - nie odzywam się więcej tylko zamykam dystans dzielący nasze usta. Spijam z jego warg każdą słoną kroplę a jego silne dłonie wkradają się pod moją bluzkę. Cichy jęk zadowolenia wydobywa się z mojego gardła. W końcu odsuwamy się od siebie aby zaczerpnąć powietrza.
- Kocham cię - oznajmia po chwili kładąc kosmyk moich włosów za ucho. Pragnę mu powiedzieć, iż nie dałam rady odejść od Gale'a lecz widok jego oczu wypełnionych miłością sprawia, że milczę. Kocham go najmocniej na świecie ale zostawienie Hawthorne'a oznacza wyrok śmierci dla Peety.