poniedziałek, 15 grudnia 2014

Chapter 2

Dziękuję wszystkim za cudowne komentarze :) o jak następna notka po 10 komach? :D


Otwieram powoli oczy lecz mój wzrok jest rozmyty. Nie dostrzegam niczego po za wyjątkiem jakiś białych plam. Czy tak wygląda niebo ? Jeśli tak to gdzie jest Peeta. Mrugam kilkakrotnie powiekami. Chcę poruszyć dłonią aby wyrwać rurkę przyczepioną do mojego ciała jednak silny ból jest zbyt silny  i nie daje rady zrobić nawet najmniejszego ruchu. W tym momencie moich uszu dobiegają ściszone głosy. Nawet będąc pijana potrafiłabym wskazać do kogo należą.
- Haymitch musimy jej powiedzieć
- Taaak ? Niby jak jej to teraz powiesz hm? Okłamywaliśmy ją wszyscy od samego początku. Znienawidzi nas jak tylko się dowie - cedzi przez zaciśnięte zęby
- I dobrze zrobi. Zasługujemy na to.  Powinna każdego z nas zamordować gołymi rękoma.
- Johanna przestań. Nawaliliśmy to jest pewne lecz zrobiliśmy to z myślą o niej i tylko o niej
- Tak Finnick i rzuciliśmy ją w ramiona Hawthorna. No wspaniale po prostu. Boże nigdy sobie tego nie wybaczę. Nigdy - akcentuje dokładnie każde słowo - W ogóle gdzie podziała się Effie ? Jeszcze przed chwilą była tuż obok - rozgląda się dookoła w poszukiwaniu drobnej kobiety z różową peruką oraz zbyt mocnym makijażem.
- Niech ją diabli wezmą - chichocze Haymitch na co Johanna mrozi go spojrzeniem - och dajcie spokój - dodaje po chwili i sięga po niewielką piersiówkę

Leżę próbując zrozumieć o czym oni mogą rozmawiać.  Promienie słońca wdzierają się do niewielkiego pomieszczenia przy okazji oświetlając moją zmęczoną twarz. Spoglądam przez okno. Niebo jest niesamowicie błękitne. Zupełnie jak jego oczy. Czuję uścisk w klatce piersiowej na samo wspomnienie o nim. To rana, która nigdy się nie zagoi. Nagle do środka wchodzi starszy mężczyzna ubrany na biało.
- Dzień Dobry Pani Hawthorne - uśmiecha się do mnie lecz ja nie odwzajemniam tego miłego gestu
- Pani Everdeen - Hawthorne - poprawiam go marszcząc brwi. W końcu dociera do mnie, że znajduję się w szpitalu.
- Przepraszam - odpowiada szybko - więc jak się Pani czuję - pyta odłączając te wszystkie cholerne rurki przypięte do mojego ciała.
- Jakoś - wzruszam ramionami - wszystko mnie boli
- Musi boleć. Miała Pani dużo szczęścia, gdyby nie Pan Abernathy z pewnością nie było by Pani tutaj - jestem wściekła czuję jak adrenalina zaczyna krążyć w moich żyłach. Nie zważając na lekarza wstaję z łózka i chwiejnym krokiem wychodzę na korytarz. Nie zważam na fakt, iż mam bose stopy po prostu muszę mu przywalić. Tak bardzo chciałam spotkać się z Peetą a ten dupek mi w tym przeszkodził. Nie daruje mu tego.
Haymitch stoi oparty plecami o ścianę. Pije. Nie wytrzymuje  i wymierzam mu siarczysty policzek. Finnick wraz z Johanną momentalnie stają między nami.
- Dobrze wam radzę odsuńcie się - syczę
- Katniss proszę cię uspokój się - Jo delikatnie chwyta moje ramiona
- Musimy z Tobą porozmawiać - dodaje szybko Finnick jakby się bał, że lada chwila obezwładnię naszą przyjaciółkę
- Lepiej pokazać - głos zabiera mój jakże wspaniały mentor- skarbie ubierz się - patrzy wprost w moje oczy a ja wiem, że kłótnia to tylko strata czasu.

                                                                                              ***
Przez całą drogę powrotną żadne z nas nic nie mówi. W sumie tak jest nawet lepiej.  Mogę na chwilę pobyć sama ze swoimi myślami. Kątem oka zerkam na Finnicka. Jego mięśnie są naprężone. Wygląda jakby się czegoś bał. Tak samo Johanna. Jedynie Haymitch siedzi z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy. Czasami nie ogarniam tego człowieka.
Przejeżdżamy obok piekarni Mellarków. Zaciskam kurczowo dłonie na kolanach starając się przetrwać falę bolesnych wspomnień. Mój oddech automatycznie przyśpiesza a serce wali jak oszalałe.
- Powiecie mi w końcu o co chodzi ? - w końcu przerywam milczenie
- Jesteśmy na miejscu więc sama chodź i zobacz - Abernathy gestem dłoni wskazuje mi niewielki domek na skraju złożyska. Musiał jakimś cudem przetrwać bombardowanie. Zresztą nikt z bliskich mi osób i tak tu nie mieszkał.
- Katniss proszę cię nie złość się na nas. Po prostu uznaliśmy, że będzie lepiej jeśli nic nie będziesz wiedzieć - mówi cicho Johanna
- Po prostu pamiętaj, że twoje dobro było dla nas najważniejsze - Finnick otwiera drzwiczki. Chwytam jego rękę ostrożnie wysiadając. Podchodzę do małych drewnianych drzwi i niepewnie naciskam klamkę. W środku panuje przyjemny półmrok. Moje płuca wypełnia zapach świeżo pieczonego chleba. Przechodzę do następnego pomieszczenia stając jak wryta.
- Witaj Katniss - jego uśmiech powoduje u mnie dreszcze
- Pe...Peeta to ty ? - pytam bojąc się, że za chwilę zniknie jednak on robi coś czego się nie spodziewam. Bierze mnie w ramiona. Łzy zaczynają spływać z moich powiek.
- Ty żyjesz. Ty naprawdę żyjesz - powtarzam niczym nakręcona. Wbijam paznokcie  w kark Peety przyciągając go bliżej. Ciepło jego ciała było tym czego pragnęłam najbardziej na świecie. Wtulam głowę w jego ramie.
- Już nigdy cię nie zostawię - składa pojedyńcze pocałunki na mojej głowie a jego dłonie delikatnie muskają moje plecy.
- Tylko spróbuj - posyłam mu krótki uśmiech nie mogąc dalej uwierzyć w to co się dzieje. Peeta jest tutaj cały i zdrowy. Przybliża swoje usta do moich warg. Dzieli nas dosłownie kilka milimetrów gdy nagle odsuwam się od niego
- Peeta ja mam męża - wyznaje cicho pokazując mu obrączkę
- A co mnie Gale obchodzi ? - splata nasze dłonie a po chwili nasze języki tańczą namiętny  taniec szczęścia.

15 komentarzy:

  1. Jak narazie nieźle, ciekawie się zapowiada ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak! Nareszcie prawie razem :D tylko jeszcze ten Gale... Ale cieszę się że wskrzesiłaś Finnicka /kret

    OdpowiedzUsuń
  3. Jednak Peeta żyje :) dobrze że Finnick jest u ciebie :) dlaczego oni kłamali na temat Peety . A

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko dlaczego się ukrywał??? a nie ważne, ważne, że jest Peeta!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. no to ma tego Peete

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie Peeta! Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na miejscu Katniss przywaliłabym finickowi i johannie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Taaak! Gościu, uwielbiam cie za ten rozdział! Jak mi powiesz, że to sen, to ja cię zamorduje, ale to potem, bo narazie jestem w ekstazie.

    Tefalek

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak to sen to i ja sobie zyly podetne !

    OdpowiedzUsuń
  10. halo? my tu czekamy!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, notka pojawi się jutro. Przepraszam za zwłokę :)

      Usuń
  11. jak rozpoznać twórcę wśród siedmiu miliardów ludzi...
    jak dostrzec talent, który w nim drzemie
    bo przecież nie po wyglądzie, wieku, czy dyplomach...
    bo przecież nie po markowych ciuchach lub obłędnym spojrzeniu... …….. …… nie wiem

    ale gdy zamknę oczy chcę wierzyć że stoi tuż za rogiem,
    że oddycham tym samym powietrzem,
    że jego historia jest moją historią,
    a jego spojrzenie zamrozi mnie na chwilę tak jak ja wstrzymuję oddech czytając jego powieść

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już go piszę :) Miałem ostatnio sporo problemów w ale już wszystko dobrze :)

      Usuń